Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięznowu.Uśmiechnajegotwarzybyłterazniepewny,płochliwy
jakpłomieńświeczkiwpokojuzprzeciągiem.Jakwystraszone
zwierzątko…
Topewnieprzeztenuraz,Matyldoszepnął.
Pochwilidodałjużniecogłośniej,odważniej:
Nieźlenaswystraszyłaś,powiemci.Coponiektórzylekarze
tonawetniedawalicijuższans,alejasięuparłem.Zobaczysz,
wróciszjeszczedosiebieiwtedy…
Drzwidopokojuotworzyłysięnagleidośrodkawkroczył
energiczniecałyplutonludziwbiałychkitlach,podwodząniemal
całkowiciełysegomężczyznyzwydatnymbrzucheminosemjak
orlidziób.Lubyznałtegoczłowieka,profesoranaukmedycznych
ZdzisławaMaśleckiego;kilkarazyurządzilisobienawetkrótkie
pogawędki.Terazjednakwyczytałzoczulekarza,żenajlepiej
będziedotejznajomościnienawiązywać,nieprosićonic,tylko
wyjśćjaknajszybciej.Wstał.
Pogadamypóźniej,Matyldoszepnął,wciążsię
uśmiechając.Niemaszpojęcia,jaksięcieszę,żewróciłaś.
Nieodpowiedziała,więcruszyłwstronędrzwi,przeciskając
smiędzyzespołemlekarsko-pielęgniarskim.Gdyjegowzrok
napotkałspojrzenieMartyny,Lubywzruszyłramionami.
Dziewczynauśmiechnęłasięiskinęłagłowąnaznak,
żerozumie.
***
Niewiedziećczemu,onaniechcepanawidziećpowiedziała
Martyna.
Wróciławłaśniezpokoju1408prostododyżurki,gdziejak
sięspodziewałazastaławciążczekającegoLubego.
Zapytałanawetzoburzeniem,gdyjużudałojejsię
odzyskaćgłos,ktomiałczelnośćpanatuwpuścićigdziejej
chłopcy.
Usiadłaiobjęłarękamizimnyjużkubek.
Swojądrogąsprawdziłaminiemamyotymżadnej
informacjiwjejdokumentach.Onamasynów?
Lubyprzejechałrękąpotwarzyiwestchnąłgłośno.Następnie
potrząsnąłgłową.
Niemasynówpowiedział.Niemażadnejrodziny.Ale