Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ibryczkazostałysprzedane,aświniazabitaizjedzona.
Zkażdąminutącorazbardziejoddalamysięoddomuiwsi,aprzed
naminiewyraźniemajaczyciemny,gęstylas,któryjakzapewniatato,
odterazbędzienaszymnowymdomem,wktórymniczłegonasnie
spotka.Kiedywchodzimymiędzydrzewa,przesuwamsiędoidącej
nasamymkońcubabciimocnościskamjejspódnicę.Zrosnącym
strachemrozglądamsięwokół.Lasgęstniejezkażdąchwilą.Douszu
docierajązłowrogieodgłosynocnychptakówukrytychwkoronach
potężnych,wysokichdrzew,aniskowiszącegałęziezahaczająomoją
głowę,sprawiając,żebojęsięjeszczebardziej.Idziemy,klucząc
międzyogromnymipniami,razczydwapokonujemywąskieleśne
strumienie,ażwkońcudocieramydorozległychbagien.Tatomówi,
żetrzebananichuważać,bomożnazabłądzićizostaćtamnazawsze.
–Babciu,jestemzmęczony–mówięwpewnejchwili.
–Myślę,żetojużblisko–odpowiadababcia,mocniejściskając
mojąrękę.Wreszciepodługiejimęczącejwędrówcedocieramy
doniewielkiejpolany,którąoświetlajasnyksiężyc.Naśrodku,obok
samotnegowysokiegodrzewastoiszałaszbudowanyzgrubychgałęzi.
Przypominatrochęniskidługidom,doktóregowchodzisięprzez
wąskiotwór.
–Totutajbędziemyterazmieszkać?–pytamszeptembabcię
izapominającostrachuorazzmęczeniu,zwielkąciekawością
rozglądamsiępookolicy.
–Tak,Grisza,tojestnasznowydom–potwierdzababcia,
pomagającmamiewrozpakowaniuprzyniesionychrzeczy.Przez
niewielkiewejściezaglądamdoszałasu.Miejscawśrodkujestbardzo
mało.Pojednejstronieleżyszerokisiennikwypchanysianem,nadnim
sązawieszonedwahamaki,apodrugiejstroniestoimałystółzbity
zdesek.Kładęsięnasiennikuiwciągamwnoszapachświeżego
siana.
–Grisza,zamiastsiębyczyć,lepiejpomóżmamieibabci–tato