Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
słowygdytylkowracałajejświadomość.
Terazwyglądałotoinaczej.Wjakiśsposóbudałojejsięzapomnieć
orzeczywistościnatyleskutecznie,bypozostaćwobrębiesnu.Iby
zobaczyćto,coVarenchciałjejpokazać.
Tylkocotakiegotobyło?
Więęęc…podjąłtata.Wiem,żedziśWigilia,ale,jaksię
pewniedomyślasz,muszęnaparęgodzinskoczyćdobiura.Zupełnie
jakjakiśdickensowskiBobCratchit.Zerknąłnazegarek.Takczy
owakwrócęwcześnie.Najpóźniejkołopołudnia.Nadalwybieramysię
wedwojenaostatnieprzedświątecznezakupy,prawda?Bomuszę
odebraćprezentdlamamyodjubilera.PotemOrangeJulius?
Jastawiam.
Skinęłagłową.Wtymmomenciezgodziłabysięnawszystko,byle
tylkojużsobieposzedł,byletylkomogłazostaćsamaiskupićsię
natychokruchachwspomnieńoczasiespędzonymzVarenem.Nawet
jeśliniemiałastuprocentowejpewności,czyspędziligorazem
naprawdę.
Aletomusiałobyćnaprawdę.Przecieżbezwątpieniaszukałbyjej
drogą.Wydawałsiętakirealny,takiobecny.Nadalczułamrowienie
wmiejscach,gdziejejdotykał,jejskórawciążpamiętałajegociepło.
Oookejodezwałsięznowuojciec.Tozadzwonię,jakbędę
pociebiejechał.Atymczasem,Izzy,możespróbujsięjeszcze
zdrzemnąć?Mamwrażenie,żenieodpoczęłaśpotychcałych
zawodach.Ostatecznietosięnazywa„zimowewakacje”.
Znówpokiwałagłową.Tak,tak,tak.Tojejostatnionajlepiej
wychodziło.Przezuśmiechniętąwcześniejtwarztatyprzemknął
niepokój.Isobelszybkosiępozbierała.
Chybamaszracjęoświadczyła.
Patrzyłnaniązezmarszczonymibrwiami,jakbyzamierzałcoś
dodać.Zamiasttegojednakponownieprzywołałnaustauśmiech.
Potemodwróciłsięiotworzyłdrzwiwejściowe,wpuszczając
dośrodkazimowepowietrze.