Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nogi,jakbycałeżyciespędził,jeżdżąckonno.Wiem,
żetonieprawda,choćterazniepamiętam,czymsię
zajmował.Lubięgo,bowyglądajakstarcywmoich
najdawniejszychwspomnieniach.
Mijazastawionąbibelotamikomódkęipodchodzi
domasywnego,eklektycznegostołu.Ociężalesiada
najednymzkrzeseł.Wzdycha,poczymjedwabną
chusteczkąocierapotzczoła.
–Jaksięczujesz?–pytazachrypniętym,aleciepłym
głosem.
–Możebyć.Taksamojakstolattemu.
Stanisławsięuśmiecha.Zaciskarękęnasrebrnej
rękojeściiobracajązgrabiałymipalcami.
–Maszochotęnaspacer?–pytaznieśmiałością
uczniaka.
Zerkamwstronęokna.Jestjużpóźnepopołudnie
isłońcerzucapomarańczoweświatło.Wiatrświszczy
wlufciku.Otejporzenajbardziejlubiępatrzećwniebo
ipopijaćherbatę.Najlepiejjedzącprzytymmiętowe
ciastka.Albopomarańczowe.Takdawnoniejadłamjuż
pomarańczowychciastek…
–Byłeśumojegosyna?
Nagleprzypominamsobie,żeErykodbardzodawna
mnienieodwiedził.Chciałabymznimporozmawiać.
Chciałabym,żebysiedziałobokmnieipoprostusię
uśmiechał.Moglibyśmymilczeć.
Stanisławnamomentodwracawzrok.Nerwowosplata
dłonienalasceiznównamniezerka.Tylkoprzezchwilę.
Przeczesujepalcaminieuczesanesiwewłosy.
–Twójsynnieżyje–stwierdzaizaciskausta.
–Cotakiego?!
MójBoże.Kręcimisięwgłowieioblewamniepot.
Chcępoderwaćsięzfotela,leczStanisławpodchodzi,
poczymztrudemsiępochyla.Delikatniechwytamoją
dłoń.Przezmomentmamwrażenie,żechce
jąpocałować,leczsięrozmyśla.
–Onnieżyjeodponadtrzydziestulat.Przeztęchorobę
czasemotymzapominasz.