Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Dopieropochwiliuświadomiłamsobie,
żetopowieszonymężczyzna.Słońceoświetliłojego
nabrzmiałą,sinątwarzirozwarteustazwypchniętym
językiem.Tozostałowemnienazawsze…
Stukampalcemwgłowę,gdziesiedzitoprzeklęte
wspomnienie.Akuratjepotrafięulokowaćwczasie
całkiempoprawnie.Alicjapochylasięjeszczemocniej
wmojąstronę.Wiem,ocoterazzapyta,isięniemylę.
Odgrywałyśmytęscenęjużwielerazy.
–Wiesz,kimbył?
–Chciałuciec.
–Toniejestodpowiedźnamojepytanie.Osądzasz
gozperspektywytego,cozrobił,ipozbawiaszgoprzez
toczłowieczeństwa.
–Toniejestosądzanie.Stwierdzamfakt.
Alicjagłośnowypuszczapowietrze.Niemapojęcia,
żedoskonalepamiętamnaszerozmowynatentemat.
Przygładzamspódnicęiprzymykamoczy.
–Wiesz,cozrobiłmójojciec?
Nieodzywasię,więczarazdodaję:
–Kazałminaniegopatrzeć.Powiedział,żeten,
przepraszamzasłowo,sukinsynmógłwyleciećkominem,
aletobyłobyzbytłatwe.Pamiętamtesłowaito,
żedopierowtedypowiązałamwięźniówobozuidym
zkominów.Tobyłopokrętnedziecięcerozumowanieinie
dostrzegałamwnimniczłego.Polegałonaintuicji,bez
analizowaniafaktów.–Milknę,leczzarazdodajętonem
usprawiedliwienia:–Zdajęsobieztegosprawę.
–Rozmawialiściepóźniejotym…zajściu?
–Tak.
–Toznaczy?
Uśmiechamsięnerwowo.
–Ojciecwspomniał,żetamtenmężczyznawisiałnad
bramątakdługo,ażzgniłiodpadłamugłowa.Nie
widziałamtego,aleniewahałsięmiotymopowiedzieć.
–Takjakityterazniewahaszsięotymmówić.
PrzeztwarzAlicjiprzemykagrymas,któregonie
widziałamnigdywcześniej.Trwatotylkosekundę,ale