Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ciepłemswojejaury,pozwalałjejzdecydować,ilemagii
chceodniegoprzejąć.Wreszciepodługim,kojącym
milczeniuznówsięodezwał:
Wiesz,żedziśprzychodządonascizeSpołeczności?
Znowu?jęknęła.
Powinnabyłaotympamiętać.Wciąguostatniego
tygodnialudziezeSpołecznościprzychodzilidonich
niemalcodziennie,byrozmawiaćnatematwydarzeń
wFinfolk.Nielubiłatychwizyt.Zawszebyłyzbyt
rzeczowe,jakbynikogotaknaprawdęnieobchodziło,
cotuprzeżywali.
Tochodźmywestchnęła,ocierającto,cozostało
połzach,kilkasłonychśladów.Trzebasięprzygotować.
Callenkrzątałsięjużpokuchniwswoimnajbardziej
odlotowymwdzianku:fartuszkuozdobionymwizerunkami
wiedźmnamiotłach.Szykowałsiędowizyty.
Marchlubiłapatrzeć,jakgotuje,choćwcześniejnie
zdawałasobiesprawy,żetakjest.Cośwjegoruchach
uspokajało.Chłopakbyłprawdziwymwłaścicielemtego
domu.Znałkażdezjegosekretnychdrzwi,prowadzących
doinnychświatów,jakrybawwodzieczułsięwświątyni
nastrychu,pamiętałwszystkieochronnezaklęciasióstr
Malloway.Opiekowałsiędomem,adomopiekowałsię
nim.Budynekmiałswojąduszę,potrafiłbezsłów
przemówićdomieszkańców.PatrzącnaCallena,March
czułasiętutylkojakgość,choćmilewidziany.
Niezawszebyłasprawiedliwadlachłopaka.Najpierw
miałamuzazłeto,żepokazałjejmagię.Wzasadzie
trudnobyłosiętemudziwić,botoonastałasięprzyczyną
jejnajwiększychproblemów.TerazjednakMarch
rozumiała,żeprawdabyławażna,żeliczyłasiękrew,
októrejczęstowspominałCallen
ich
krew,ludzka,lecz