Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Dzisiajwszystkimodbija.Musimymiećwięcejosóbwochronie,
takasytuacjaniemożesiępowtórzyć.
Poradziłamsobie.Luizauśmiechnęłasiędelikatnie.
Marcinwyglądałjaktypowyochroniarzolbrzym,wktórego
wnętrzumiękkieiwrażliwesercekontrastowałoztwardym
charakterem.Wygląd,empatiaisilnaosobowośćzrobiłyzniego
właścicielajednegoznajlepiejprosperującychklubówdlamężczyzn
wcałymmieście.Dobrymenadżer,jeszczelepszyszef,aleprzede
wszystkimwyśmienityochroniarz.Nicdziwnego,skorosłużył
wpolicji.Przystojnatwarziatletyczneciałobyłyszczytem,który
chciałozdobyćwieledziewczyn,alenigdyniezauważyła,żebyktórąś
znichbyłfaktyczniezainteresowany.Podszedłdoniejidelikatnym
ruchemująłlewądłoń,nacoskrzywiłasięmimochodem.Woczach
Marcinazapłonąłgniew.
Zarazwracam,poczekaj.
Marcin,nie.Odwróciłsięzdziwiony,słyszącjejstanowczy
głos.Mamjużdosyć,chcętylkowrócićdodomu.Wyrzućich,gdy
jużodjadę.Zamówiszmitaksówkę?
Chodź.Odprowadzęcię.
Wychodzączzaplecza,zerknęłanasalę,aleprzytrzecimstoliku
nikogoniebyło,zostałytylkopusteszklanki,którychniezdążyła
zebrać.Zmrużyłaoczy.Rozejrzałasię,jednakniezauważyłaniczego
podejrzanego.
Nocbyłachłodna,kompletneprzeciwieństwogorących
wrześniowychdni.Pogodazupełniezwariowała.Luizazamknęłaoczy,
cobyłotylkochwytemmającymnaceluodcięciesięodstojącegoobok
niejMarcina.Byłazmęczonaiobolała,alerześkiepowietrze
wprowadzałorównowagęwjejorganizmie.Wgłębiduszyczuła,
żedzisiejszasytuacjatodopieropoczątekniespodzianek.
Wszystkodobrze?Trzęsieszsię.