Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ozagłówekiprzymknęłaoczy.
–Znowugłowa?–Luizakiwnęładelikatnie.–Kiedypójdziesz
dolekarza?
–Wlistopadziemamrezonans.Jużprzeszło,atypatrznadrogę.
Właśnieodbiłakierownicą,unikajączahaczeniakołem
okrawężnik.
–Uważaj.
Sandrauśmiechnęłasięszelmowsko.
–Niechinniuważają.
–Nieczekajnamnie.
SandrastanęławdrzwiachLuizy.
–Okej?Niemówiłaś,żewychodzisz.
–IdęzKubąnakawę.
Luizaspojrzałasceptycznienazegarek.
–Nodobra,nadrinka.Buziaki!
–Uważajnasiebie!
Sandrazamknęładrzwi,aLuizaoparłabolącągłowęozimnyblat
biurka.Nieprzyznałasięprzyjaciółce,żewcalenieczujesięlepiej.
Odkądwróciłyzwakacji,jejgłowaniepracowałatakjakpowinna.
Rozsadzającybóldopadałznienackaiparaliżowałumysł.Pamięćteż
szwankowała,bocałyczasniemogłaprzypomniećsobiewiększości
wieczorunaplaży.
–Zajmęsięrobotą,toprzynajmniejniebędęotymmyśleć.
–Odepchnęłasięodbiurkaiwstała.
CodzienneporządkipochłonęłyresztęwieczoruLuizy.Pracaszła
mozolniezewzględunaobitądłoń.Nie,żebytobyłanowość.Nie
pierwszyrazmiałategotypukontuzję,alemiałanadzieję,żedośrody
jejprzejdzie,boniemogłapozwolićsobienadzieńwolnywpracy.
JednakgdyprawiepobiłaulubionykubekSandry,postanowiła