Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Podskoczyłanadźwiękdomofonu.Idącdodrzwi,niepewnie
spojrzałanazegarekwkomórce.Dwudziestapierwsza.Nawszelki
wypadekwłożyłatelefondotylnejkieszeni.
Halo?
Dobrywieczór.
Notojakieśżarty.
ZtejstronyDawidDrwal…
Wiem,poznałampogłosiepowiedziała,zanimugryzłasię
wjęzyk.Wypuściłanerwowopowietrze.Copanturobi?warknęła.
Byławściekła,żeonimmyślała.Zła,żepojawiłsięuniej.
Zrozpaczona,żeniemogłagozobaczyć.Poprostuniemogła.
Znalazłemtwójportfelnauczelnipozajęciach.
Niski,hipnotyzującygłosprzyprawiałociarkirozkoszy
nacałymciele.Wroztargnieniupotarłaprzedramię.
Portfel?Mój?
Jaknic,widzęprawojazdyLuizyDot.Zbeształasięmentalnie.
Mogęwejść?Wrzuciłbymdoskrzynki,aleraczejsięniezmieści.
Jużotwieram.
Aterazprzeklinałato,żemieszkanadrugimpiętrze.Niemogła
mieszkaćwwieżowcu,najlepiejgdzieśwokolicyostatniegopiętrabez
windy?!Przynajmniejmiałabyczas,żebysięogarnąć.Naszybko
zarzuciłanasiebieczarnespodnie,alezkoszuląniezdążyłajużnic
zrobić.Trudno.Przejechałarękąwłosyiwtymsamymmomencie
usłyszałapukaniedodrzwi.Uchyliłajelekko.
Woczyrzuciłajejsięczarna,skórzanakurtka,chyba
motocyklowa.Czarnespodnie,wysokiebuty.Oczywiścieteżczarne.
Podrozpiętąkurtkąmiałzwykłąbiałąkoszulkę,cokompletnie
zaskoczyłodziewczynę.Zwielkimwysiłkiemoderwałaoczyodjego
ciałaipodniosławzrokkugórze.Jakibyłwysoki…Luizamiała
prawiemetrsiedemdziesiąt,aleitakmusiałazadzieraćgłowę,żeby