Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Tobyłodziwne,rezerwapanującamiędzyniminieprzeszkadzała
imwobmyślaniuplanunakilkaweekendówwprzód.
Luizaodsunęłagolfuciskającyszyję.
–Mówię,powinniśmyiśćdoklubu,przebraćsięwjakieś
odjazdowestroje,poszaleć.–Blondynkabyłaożywionanamyśl
oHalloween.
–Przecieżjeszczeniedawnomówiłaś,żetopogańskieświęto.
MinaLuizyświadczyłaokonsternacji.Oczywiścieudawanej,
wiedziaładokładnie,jakSandrauwielbiaimprezy.
–Ityprzeciwkomnie?
Długałyżeczkaodlattewystrzeliławjejstronę.Znowu.Przyczym
groźnaminadziewczynywporównaniuzpiankąmlekabyłatak
komiczna,żeLuizasięroześmiała.
–Zczegorżysz?
–Nic,nic.Zabierztęłyżeczkęsprzednosa.–Podałajej
chusteczkę.–Iuważajnaszminkę.O,cześć!
–Hej,Luiza.–ObokniejusiadłArek.–Cześćwam.Słyszałem,
żerozmawiacieoimprezienaHalloween.–Wyciągnąłulotkęklubu
onazwieFenipodałjąLuzie.–Coprawdazostałojeszczesporo
czasu,alewpadajcie,będęakuratgrał.
–Świetnie,rozkręcaszsię,widzę.Odprowadzeniaradiowęzła
dograniawklubach.Nieźle.–Luizauśmiechnęłasięiwtymsamym
momencieulotkazmieniławłaściciela.
Wrażenieuciskuzwiększyłosię.Trzymałagolfzdalaodszyi
ioddychałagłęboko,próbujączrozumiećrozmowęprowadzonąwokół
niej.
–Czyliwszystkojasne,idziemydoFen.–Sandraażpodskoczyła
zpodniecenia.–Jabędęseksownąpielęgniarką,azciebiezrobimy…
wampira!
–Oklepane–mruknąłWojtek.–Lepiejprzebioręsięzazombie.