Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Azombieniejestoklepane?
–Zciebiezrobimypielęgniarkęzombie.Będzieszmiećtaki
porwany,seksownyfartuszek.Oczywiścieartystycznieumazanykrwią.
Sztuczną,rzeczjasna.Idęzapalić.
–Obleśne.Podobamisię.Idęztobą.
Luizapokręciłagłowązniedowierzaniem.Onasamanieznosiła
takichimprez.Ludziepodwpływemalkoholurobiąróżnegłupoty,ale
dodajdotegoidiotycznestrojeipróbyzwrócenianasiebieuwagi,
anamiejscudochodzidosprzeczek,bójek,anakońcudointerwencji
policji–atejsłużbyabsolutnieniepotrzebowaławokółsiebie.
Poprostunienawidziłaimprez.Paradoks,zważywszynato,gdzie
pracuje.Ito,jakwróciładodomu.
GorącouderzyłowLuizę.Onie…Wpatrzyłasięwoknopolewej
stronie,zmuszającsiędospokojnegooddechu.Czuładłonieoplatające
jejszyję,zaciskającesięcorazmocniejiodcinającedopływpowietrza.
Zbladła,niewidziałanicwokółsiebie.Rozmazanekształtyzlewałysię
wcałość,tworzącszarąmozaikę.
Naglewszystkoodeszłoiwułamkusekundysięotrząsnęła.
–Dzieńdobry,copodać?
DouszuLuizydobiegłgłosjednejzdziewczynpracujących
wbarze.Wsumienicdziwnego,bosiedziaładosyćbliskomiejsca
zamawiania.
–Poproszęczarnąkawę.
Luizazamarłaizaczęławspółczućdziewczynie.Ichybamiała
rację,bonaglerozległsięodgłosuderzającegoopodłogędługopisu.
Mogłasięzałożyć,żekażdakobietataknaniegoreagowała.
Powolipodniosłaoczyizobaczyłaprzedsobąwysoką,muskularną
sylwetkęDawida.Adokładniejegoszerokieplecyokryteidealnie
skrojoną,szarąmarynarką.Wydawałsięzrelaksowany,jednakbyła
pewna,żepodpowierzchniąmateriałukażdymięsieńjegociałabył