Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Garniturwnieokreślonymodcieniuzieleni.Miałduże
dłonieidługiepalcezwyraźnieodznaczającymisię
stawami.Chociażubranieniebyłozniszczone,gołe
nadgarstkiwystającezrękawówmarynarkinadawały
mumocnozaniedbanywygląd.Wręcetrzymałjakiś
świstekpapieruzłożonyweczworo,którymbawiłsię
odruchowo.
–Wczymmogępomóc?–spytałam.
–Chciałbym,żebypanitokomuśdostarczyła.
–Rozprostowałkartkęipołożyłjąnabiurku.Byłtoczek
gotówkowywystawionynabankwLosAngeles,
opatrzonywczorajsządatą.Wystawionogonaniejakiego
Tony’egoGahana,nasumędwudziestupięciutysięcy
dolarów.
Próbowałamukryćzdumienie.Facetniewyglądał
nakogoś,ktomatylepieniędzy.Możepożyczył
jeodtegoGahanaiterazchcezwrócićdług?
–Powiemipan,ocotuchodzi?
–Wyświadczyłmiprzysługęichcęmupodziękować.
Ityle.
–Tomusiałabyćniezłaprzysługa–zauważyłam.
–Mogęspytać,cozrobił?
–Okazałmiżyczliwość,gdyzawiodłomnieszczęście.
–Adoczegojajestempanupotrzebna?
Uśmiechnąłsięprzelotnie.
–Adwokatzażyczyłbysobiestodwadzieścia
zagodzinę.Zakładam,żepanibierzemniej.
–Podobniejakfirmakurierska–zauważyłam.
–Anajtaniejbędzie,jaksampandoręczytenczek.
–Musiałuznaćmniezaniezbytrozgarniętą,ale
naprawdęnierozumiałam,doczegopotrzebny
muprywatnydetektyw.
Odchrząknąłipowiedział:
–Próbowałem,aleniestetynieznamaktualnego
adresupanaGahana.KiedyśmieszkałprzyStanley
Place,alewyprowadziłsię.Byłemtamdziśranoinie
zastałemnikogo.Wyglądanato,żeoddłuższegoczasu
domstoiopuszczony.Chciałbym,żebyktośgoodnalazł
idopilnował,byotrzymałtepieniądze.Proszę