Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Westchnąłem,dośćteatralnieiwyciągnąłem
zkieszenispodnidokument.Otworzyłem
goiprzesunąłempodrewnianymbiurkuwstronęJenkisa.
Onpochyliłsięnadnim,anastępnieuniósłwzrok
namnie,mrużącoczy.
Niejestpanzamłodynaprokuratora?Ilepan
malat?
Uderzyłemotwartądłoniąwblat,strasząctymfaceta
przedsobą.Przysunąłempapierkidosiebieischowałem
dokieszeni,bezprzerwypatrzącnatwarzNicka.
Niezamieniamysięrolami.Wdalszymciągu
jazadajępytania.Ponawiamostatnie.CzyPolaEvans
przebywałatu,nieliczącdzisiejszegodnia?
Takodpowiedziałmiodrazu,chybasiępoddając.
Widziałemkilkarazy.Zapamiętałemprzez
charakterystycznewłosy.Nigdyjednakzniąnie
rozmawiałem.Onateżmnieonicniepytała.Wiedziała,
doktóregopokojumaiść.
Zawszespotykałasięztymsamymfacetem?Ztym,
którybyłtudzisiaj?
Nie.Byłoichkilku.
Otworzyłemnotes,któryobróciłemdogórynogami,
przechodzącnaostatnią,pustąstronę.Złapałemdługopis
izarazsobiezapisałembardzoważnąrzecz.„Toona
proponowałamiejscespotkań”.
Daszmipóźniejnazwiskaosóbmeldującychsię
wtymczasiewpokoju,doktóregowchodziła
poinformowałemgo,atenskinąłgłową.Kamery?
Masztukamery?