Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zreflektowałiusiadłzpowrotem,poprawiającsobie
nerwowymruchemkołnierzodkoszulki.–Proszępana,
japrowadzęmotel.Toniejestburdel.Tomójdrugidom.
Niezbezcześciłbymgo.
–Toczemupozwalasznapieprzeniesięmłodych
dziewczynwtymtwoimdrugimdomu?–zapytałem,
patrzącwjegobrązowetęczówki.–Niemów,żenicnie
wiedziałeś.Niebardzociwierzę,aniepowiedziałeś
jeszczenicsensownego.Pytanienumerdwa.CzyPola
Evansprzebywałatuwięcejniżraz?
–Kimpanjest?Kimśzsądu?Mapanwogóleprawo
mnieprzesłuchiwać?
–Nieprzesłuchujęcię–skwitowałemzespokojem,
dezorientująctymwłaścicielamotelu.Oparłsięplecami
okrzesło,przypatrującmisięuważniej.–Jaztobą
rozmawiam.Jakjużciębędęprzesłuchiwał,toniebędę
takmiły,noiterazniktsięnaszymrozmowomnie
przysłuchuje.Toidzienatwojąkorzyść.Tam,zaszybami,
będzieniecoinaczej.Będąnotowaćkażdetwojesłowo.
Rozmawiajzemną,Nick.
Nieodpowiedziałmi.Trwałotojakiśczas,alenie
chciałemnapierać.Opadłemnaobiciekrzesła,
wyciągającnogipodbiurkiem,icierpliwieczekałem,
ażJenkiscośpowie.Istałosiętak,alemusiałemczekać
dwiedługieminuty.Liczyłem.Naścianieprzedemną
wisiałzegar.
–Panjestkimśzprokuratury?–zapytałcichym
tonem,przypatrującmisię.
–Niedajeszzawygraną.