Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ktośchciałwynajmowaćpokójwmotelu,wktórymdoszło
domorderstwa.Natwoimmiejscuszukałbymnowej
lokalizacji.Bostonjestduży,cośznajdziesz.Wjakim
wiekubyłtenmężczyzna?
Napewnostarszyodpana.Byłpoczterdziestce
idlategotaksięzdziwiłem,kiedyonadzisiajtamweszła.
Wiepan,jasięniewtrącam.Onawyglądała
minapełnoletnią.Mogłarobić,cochciała.Miałemteż
ztegowiększepieniądze.
Większe,toznaczy?
Notechłopy,corezerwowałypokój,płaciłymidużo
więcejwyjaśnił.
Tobyłzawszejedenitensampokój?spytałem.
Tak.Zawszepiętnastka.Proponowałeminny,ale
tobyłazawszepiętnastka.Samniewiem,czemu.
Odrazuprzyszłamidogłowymyślzwiązanaztym
numerem,aleszybkorozgoniłem,patrzącnazegarek.
Dziękuję.Natenmomenttowszystko.Wstałem,
odsunąłemkrzesłonaswojemiejsceiobróciłemsię
przodemdoJenkisa.Spotkamysięjużnakomisariacie.
Udanegowieczoru.
Iwyszedłem,pragnącjużzdjąćsoczewki,które
niemiłosierniepaliłymioczy.
***
Odpewnegoczasuwmoimdomurozbrzmiewałbeztroski
śmiechdziecka.Nietylkozresztąto,borówniejej