Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nogi.
–Cześć.
–Cześć.
Makspochyliłsięiwytarmosiłpsa,któryoglądałsię
naIrkę,jakbychciałjejpowiedzieć:Nochodź!Przywitaj
sięznim!
Irkamimowolnieuśmiechnęłasię,widząctopowitanie.
Spojrzałanacóreczkę.Łucjaprzyglądałasiętemu
nieufnie.
–Dzieńdobry.–Makspodszedłbliżej,kierująctesłowa
dodziewczynki.
–Dzieńdobry.–Łucjadygnęła.
Mężczyznawpatrywałsięwniązachłannie,
nieświadomytego,żejegospojrzeniekrępujedziecko.
–Wracaciezespaceruczyjeszczesięgdzieś
wybieracie?–spytał,chcącjakośnawiązaćrozmowę.
–Wracamy.Aty?Byłeśnadmorzem?
Przytaknąłskinieniemgłowy.
–Mydoszłyśmydziśtylkodojeziora.Nadmorzemjest
zadużywiatr.
–Notak,wieje,aległowynieurywa.–Chciał
przedłużyćtęchwilęrozmowy,aleniewiedziałjak.Był
samotnikiemisztukakonwersacjiniebyłajegomocną
stroną.–Mamtu,naparkingu,auto.WracamzBobolina.
Mogęwaspodwieźć.
–Przyznam,żetrochęzmarzłyśmy,więcchętnie
skorzystamy.–Irenauśmiechnęłasię,zwdzięcznością
spoglądającnamężczyznę.–ByłeśuKołodyńskich?
–Zadałatopytanie,gdyruszyliwetrojewstronę
samochodu.
Maksskinąłgłową.Natwarzymiałsmutek,aIrkanie
wiedziała,czydrążyćtemat,czyzostawić.