Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
uważabibliotekiodgryzłsię.
Idącdodrzwi,zerknąłemprzezprzeszklonąścianę
nazaścielonyciałamiparkietikrzywiącsię,odparłem:
Maszmocnowypaczonepojęcieorozrywce.
Iogościnności.
Odrazuzałapał.
IdźdoFilipa.Zostawiłemuniegocoś,corozjaśni
twójponuryświat.Tylkosięnieupij,jesteśwpracy
odpowiedział,zanoszącsięśmiechem.
Walsię.
Niesię.Ajeślichodziotesprawy,tosofa,naktórej
zapewne…
Wcisnąłemczerwonąsłuchawkę.
Uzyskałemnajważniejsząinformacjęwieczoru:alkohol
uFilipa.Wziąłemgłębokioddechiwyszedłemzbiura.
Poprzejściuprzezdługikorytarzprzystanąłemnachwilę
napierwszymstopniuschodów,żebyprzyzwyczaićsię
dodudniącychwuszachdecybeli,apotemszybko
ruszyłemwdół.Podrodzeobrzuciłempobieżniewzrokiem
nabierającyszczegółówtłum,sprawdzającprzyokazji,
czyochroniarzeznajdująsięnaswoichpozycjach.Mieli
corobić.Byłdopierośrodektygodnia,aklubpękał
wszwach.Niechciałemnawetsobiewyobrażać,jak
musiałowyglądaćtomiejscewczasieweekendu.
Zerknąłemrazjeszczenaparkiet,żebyocenić,czy
pomieściłbywięcejtandetyi…gwałtowniesię
zatrzymałem.Mojeoczyprzyciągnąłnieruchomyjasny
punkt,wyróżniającysięnatlekrzyczącejkolorami
szarańczy.Ukojeniedlaoczu.Spokojnaprzystańdla