Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
odzyskałdawnąmocwoli.Zahartowałsięprzeciwkozłym
losom.
–Noicóż,róbcieswoje!–zawołałporazdziesiąty
nakomediantów.Teswojemachinydogadania.
Poczym,przechadzającsięwielkimikrokamiprzed
marmurowymstołem,naszłagochętkapójśćkuokienku
kaplicy,choćbypoto,bymiećprzyjemnośćpokazania
zębówniewdzięcznejtejhałastrze.
–Alenie–odpowiedziałzarazsamemusobie–tonie
byłonasgodne.Żadnejzemsty.Walczmydoostatka,
władzapoezjinadludemwielkajest.Poprawiętych
prostaków.Zobaczymy,ktoweźmiegórę:grymasczy
literatura.
Niestety,byłjedynymwidzemswejsztuki.
Byłotocośgorszegojeszczeniżprzedchwilą,kiedy
poetamiałprzedsobątylkoprofile.Tłumbowiem
uczynił,jaktowiemy,nowepółobrotuwstronę
przeciwnąscenie...
Ach,prawda;przepraszamy.Przysztuce,kuniej
twarzązwróconą,opróczGringoire’ajeszczektoś
pozostał.Byłtotensamgrubyjegomość,któregopoeta
radziłsięjużrazwkrytycznejokoliczności.Cosięzaś
tyczeLienardyiGisquetty,onejużdawnodałydrapaka.
Tawiernośćprologowijedynegowidzadogłębi
wzruszyłaGringoire’a.Zbliżyłsięwięckuniemu,
przemówiłdoniego,pociągnąwszygowpierwsilnie
zarękaw;poczciwinabowiem,opartyoogrodzenie,
zdrzemnąłsiętroszeczkę.
–Panie–rzekłpoeta–dziękujęci.
–Czytak?–odparłtłuścioch,ziewnąwszy
niedwuznacznie.–Izacóżtakiego,panie?
–Spostrzegam,cociętumartwiiniecierpliwi.Całyten