Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Starszypowiedziałcośwobcymjęzyku,cozabrzmiało
nieszczególnieprzyjaźnie,ipopatrzyłwrogonawarczące
zwierzaki.Mógłmiećpięćdziesiątlat,byłniewielewyższy
odemnieiokrągłyjakbeczka.Wciemnymgarniturze,
podkrawatemiwczarnychlakierkachwyglądałjaknie
ztejbajki.Druginieznajomybyłznaczniemłodszy,
wyższyiszczuplejszy.Onteżmiałnasobieelegancki
garnitur.Sprawiałsympatycznewrażenieichybaniemiał
pretensjidoRobbiegozato,żezapędziłgodoboksu.
Piespodwórkowymaszczekaćstwierdził
zuśmiechem.Przepraszamyzanajście,alenikogonie
znaleźliśmy.
Świetniemówiłponiemiecku,alezwyraźnymobcym
akcentem.
Pojechałamnakrótkąprzejażdżkęodparłam.Nie
chciałam,żebypomyśleli,żenaszastadninadzieńinoc
stoiotworem.Wczymmogępomóc?
Nagleogarnęłomnieniedobreprzeczucie.Ostatnim
razem,kiedygrzecznyieleganckoubranymężczyzna
pytałodziadka,okazałosię,żejestkomornikiem
sądowym,którypóźniejchciałzlicytowaćstadninę.
SzukamypanaMichaelaWeilandaodparłtenmiły.
PanGasparianchciałbyporozmawiaćznim
winteresach.Gdziemożemygoznaleźć?
Winteresach?Zerknęłamnagrubasa.Nadmałymi
sprytnymioczkami,którymiskanowałwszystkodookoła,
wyrastałykrzaczastebrwi,agórnąwargęokrywał
mupokaźnywąs,nadająctwarzygroźnywyraz.Nie
wiem,kiedytatawróciwyjąkałamostrożnie.Panowie