Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
anawetwieżyczkęgórującąnadsąsiednimi
zabudowaniami.
Posiadaczeziemscy,zwłaściwąbogatymludziom
nonszalancją,używajączasemtegookreślenia,choć
właściwietorezydencja.WgłosieMartydałosięsłyszeć
zazdrość,lecziniechętnypodziw.
Jerzypuściłjejsłowamimouszu.Patrzyłnafrontowe
schodywiejskiegodworku.Dostrzegłnanichdrobną
kobietęopierającąsięokamiennąporęcz.Nawetpomimo
sporejodległościzauważył,żewpatrujesięwniego
intensywnie.
Maryszepnąłdosiebie.Niemamowy
opomyłce.
Ruszyłprzedsiebiezwerwą,ojakątrudnobyło
podejrzewaćstarszegomężczyznę.Dotarłjużdopołowy
podjazdu,gdystojącaprzedwejściempostaćdrgnęła,
jakbywybudzającsięzesnu.Pokręciłagłową
zniedowierzaniem,poczymzbiegłazeschodówipuściła
siępędemwstronęniespodziewanegogościa.
George!Jureczku!powiedziałazprzejęciem.
Tonaprawdęty?
Tojapotwierdził.PrzyglądałsięMary.Byłarównie
starajakon,leczzachowałamłodzieńcząsylwetkę.Jej
niebieskieoczylśniłytakimsamymblaskiemjak
sześćdziesiątlatwcześniej,gdysiępoznali.Ubrana
wzielonąsukienkęprzypominałatamtądziewczynę
okasztanowychwłosach,wktórejzakochałsiębez
pamięci.
Wiedziałam,żeprzyjedziesz.Przezcałytenczas