Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
daćmudozrozumienia,żenieodpuściibędzie
niełatwymrywalem.Saraodgadłabeztrudu,coJurkowi
chodzipogłowie,iuśmiechnęłasięnieznacznie.
Icekjestmoimkuzynemwyjaśniłaspokojnie.
Więctak,znamysię.Aterazchodźmy.Niewypada
przecieżsięspóźnić.
NieczekającnareakcjęJurka,wyminęłagoiruszyła
wstronędrzwi.Chłopcybezsłowaposzliwjejślady.Jurek
zauważył,żenatwarzyIckaodmalowałasięulga.Czyżby
sięgobał?Pochwilidoszedłdowniosku,żekoleganie
chcemupodpaść,izmitygowałsięwmyślach.Ojciec
oddzieckatłumaczyłmu,żeskromnośćjest
najważniejszązcnót.Wszystkichludzipowinnosię
szanować,jeślitylkoniełobuzami,wszystkich,aswoją
siłęwykorzystywaćdoniesieniapomocysłabszym.Jurek
bardzopoważałojca,więcpilniesłuchałjegonauk.Choć
nigdywcześniejniezwracałuwaginaIcka,terazuznał,
żechętniesięznimzaprzyjaźni.Choćbypoto,żeby
utrzećnosałobuzowiWalenciakowi.Wypchnąłzgłowy
podstępnąmyśl,żeskoroIcekjestkuzynemSary,dzięki
niemuzdoławkraśćsięwjejłaski.
Bronićsłabszychwymamrotałpodnosem.
Mówiłeścoś?zapytałIcekzprzejęciem.
Nictakiego.Chodźmyjuż.
PrzyjęcieurodzinoweznużyłoJurka,choćniewątpliwie
matkaSzymkasiępostarała,anastolepojawiłysię
herbata,lemoniada,ciastkaodBliklegoiogromny
czekoladowytortSachera.Tkwienieweleganckiejpozie
nadfiliżankąherbaty,choćniewątpliwiesmacznej,
zwyczajnienieleżałowjegonaturze.Zerknąłzukosa