Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
alezagojaniepójdzie!ostrzegłżartobliwie.
Japrzecieżbyłemranotylkozzapytaniem,czySara
zechcezemnąpójśćnaseansdokinaUnja.Odnowili
pomieszczenia,więcwszystkowyglądatak,żemuchanie
siada!Bezblamażumożnazaprosićpanienkę.Jurek
spojrzałnapiekarzazniewinnąminą.ASaręprzecież
oddzieckaznam,więcto,panieWarszawski,poprostu
zwyczajnespotkaniesąsiedzkie.
Jacidamspotkaniesąsiedzkie,nicponiumruknął
piekarz.Przekonaszsię,jaktojest,kiedysambędziesz
siętrząsłnadukochanącórką.Tymczasemweź
bochenek,botwojamatkazamawiała.Bądźzdrów,
młodzieńcze.
ASaryniema?zapytałznadziejąJurek.
ZmatkąposzładobożnicynaTłomackie.Gdy
wróci,topowiem,żeśoniąpytał.Warszawskisię
ulitował.Zajrzyjdonasjutro,chłopcze.
Takzrobię.Dziękuję!
Wybiegłzpiekarnizbochnempodpachąiprzeszedł
nadrugąstronęulicy.Bawiłogoto,żeDzika,któraitak
straciłapołowędługości,gdyktośpostanowiłzmienić
nazwęjejnieżydowskiejczęścinaZamenhoffa,nadalbyła
ulicągraniczną.Prawastronanależaładokatolików,
alewadowarszawiakówwyznaniamojżeszowego.Być
możesięróżnili,leczdobrzedogadywali.Nawetjeśli
wgazetachszczutojednychnadrugich,nadaldziałała
sąsiedzkasolidarność.Iwłaśnietowtychdziwnych
czasachłączyłozwyczajnychmieszkańcówWarszawy.
BliższaznajomośćzSarątrwałaodroku,aJurek