Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
niejednokrotniebywałnajejprośbęjedyniezasłoną
dymną.PiekarzWarszawskiniemiałpojęcia,żeJurek
zabieraSarędokina,lecztużprzedwejściemnaseans
pojawiasięSzmulweleganckimgarniturzeikłaniającsię
wpasJurkowi,przejmujedziewczynę.Tazmowa
wgruncierzeczygobawiła,leczwgłębiduchazadawał
sobiepytanie,dlaczegodwojeludzipochodzenia
żydowskiegoażtakkryjesięzeswojąznajomością.
Postanowił,żeprzynadarzającejsięokazjizapytaoto
Sarę.
–Przecieżtobardzoproste,Jureczku–stwierdziła,
gdyznówszlidokina.–Moirodzicesąbardzowierzący,
aSzmuljestzrodziny,któracałkiemodrzuciławszystko,
cożydowskie.Wedługmoichrodziców,choćbardziej
ojca,tacyŻydziniesąnaprawdęŻydami.Jegozdaniem
tyjesteśbardziejwporządkuniżojciecSzmula,który
choćjestszanowanymadwokatem,odrzuciłwierzenia
przodków.Dlaojcatenczłowiekjeststracony.
–Ależtogłupie–odparłJurek.–Ludziesąludźmi.
Comadotegowiara?Lepiejsięzająćtym,comożemy
zrobić.Jadzisiajzebrałemzagonmarchwi.Wysiałem
jąwcześniejnapustympoluzanasząkamienicą.Mam
teżkróliki–pochwaliłsię.
–Jesteśszczęściarzem–skwitowałaSara.
–Dlaczego?–zdziwiłsię.
–Poprostużyjesziniktsięniezastanawia,czymasz
prawodobyciaobywatelemtegokraju.Aleniemówmy
otym.
Jurekspojrzałnadziewczynę.Podobałamusię
bardzo.Jasnewarkoczemiałazaplecioneciasno,błękitne