Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Rozdział1
Connor
Niedzielezazwyczajwyglądająpodobnieranojesteśmy
wkościele,apotemsiedzimydopóźnapodLochem.Loch
tonaszemiejscespotkań,mamytamkanapę,telewizor,
siłowniędomowejroboty;jestspoko,trochęjakdrugi
dom.OjciecPhilipaprzerobiłdlanasswójgaraż,żebyśmy
sięniewłóczyli,nieprzesiadywaligdziepopadnie.
Nerwowoodliczamminutydokońcaiwtedy
dostrzegamśliczna,malutka,rozpuszczonewłosy
sięgającedopasa,sterczącytyłek,niezłecycki,dobrze
ubrana;stoizkoleżankąipodobniejakjapodpieramur.
Teoretyczniejestkompletnieniewmoimtypie,zawsze
podobałymisiędziewczynyminimumstosiedemdziesiąt
wzrostu,brunetki,dużeciemneoczy,takieegzotyczne,
rzekłbym.Niemniejtamałamawsobie
nieprawdopodobnymagnetyzm,którymnieprzyciąga.
Ciekawe,czytakżerodzicetuwygonili,czyznaczy
todlaniejcoświęcej;wyglądanaznudzoną.
Niemamjeszczeosiemnastulat,więcponiekąd
muszęsięsłuchaćrodziców.DlamnietencałyKościół
tomaszynkadorobieniapieniędzy.Nibyczuję,żejest
ktośtakijakBóg,aleniepotrzebujęKościołaicałychtych
ceremonii,bypoczuć,żemamzBogiempołączenie.Ona
teżwygląda,jakbybyłanieobecnaduchem.Chyba