Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Nietwójinteres–odburknęła.
–Okej.–Wzruszyłemramionami.–Chodźjeść.
Niepatrzyłemjużnanią,gdyopuszczałempokój.Bardzotrudno
byłomizniegowyjśćibałemsię,żezawrócę.Mógłbymbezkońca
patrzećnajejzaróżowionepoliczki.Pomimodziałającejklimatyzacji
zdawałasięlekkospocona.
–Pieprzsię,niebędzieszmimówił,comamrobić.
Miałemochotęprzywalićsobiewtwarzzato,żezgodziłemsię
nazamknięciezniąwjednymapartamencie.Byłapięknądziewczyną,
conieulegałowątpliwości,alecharaktermiałazpiekłarodem.
Odwróciłemsięizlustrowałemjązgórynadół.Najwyraźniejlubiła,
kiedytodoniejnależałoostatniesłowo.„Notopokaż,maleńka,
nacocięstać”.
–Amogęztobą?–spytałem,unoszącbrew.
–Co?
–Pieprzyćsię.–Uśmiechnąłemsięszeroko,awmojąstronę
poleciałapoduszkaitrafiłamniewtwarz.Przytkałomnienachwilę.
Czylinielubiłazbereźnychżartów.
–Tyniejesteśnormalny,co?
–Niezbyt.–Pokręciłemgłowąipodniosłempoduszkęzpodłogi.
Carolineotworzyłaszerokooczy.
–Coty,docholery,robisz?–zapytała,rozplątującnogi.
–Jestemnienormalny,pamiętasz?Atywłaśnieuderzyłaśtwarz,
zaktórąszalejąwszystkienastolatki,więcchybamuszęcioddać.
Podszedłemdoniejpowolizpoduszkąwręce.Szybkozeskoczyła
złóżkapodrugiejstronie.Widziałem,jakmierzyodległośćdodrzwi,
więcruszyłemwtamtymkierunkuizatrzasnąłemjekopnięciem.
–Alex,bądźrozsądny–rzekłaspokojnie.–Comizrobisz?
Spojrzałemnanią,apotemnapoduszkę.
–Niewiem.Totystwierdziłaś,żejestemnienormalny.Właściwie