Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Czemujanieznałemjejwcześniej?Czyżbybyłanowa?
zastanawiałemsię.
Kilkanaścieminutpóźniejusłyszałempukaniedodrzwi
swojegobiura.
Wejść!krzyknąłem,domyślającsię,żetonarkoman
zakłócamójspokój.
Domojegogabinetuwszedłblondynzgęstączupryną
loków,którypewnieskradłbyserceniejednejpanience
bawiącejsięnaparkiecie.Gdybynieto,żemiałworypod
oczami,byłprzeraźliwieblady,ajegokoszulka
wskazywała,żeschudł,bobyłazaluźna,tonigdywżyciu
bymsięniedomyślił,żefacetmożemiećproblem.
Szefcośchciał?spytałmnie.
Chciałemprzyznałem.
Zacząłemwypytywaćgooróżnekwestie,aleimdłużej
gadałem,tymchłopakmiałbardziejrozbieganywzrok.
Jegoruchyciałatakżestałysięnerwowe,jakbyniemógł
usiedziećwmiejscu.Czyżbymiałochotęnakolejną
działkę?rozmyślałem.
Skrzywiłemsię.Chociażmojarodzinaodpokoleń
zajmowałasięwytwarzaniemisprzedażąnarkotyków,
tosamnigdywżyciunietknąłbymtegogówna.Miałem
świadomość,jakstrasznieniszczytoorganizmijakłatwo
sięuzależnić.Najwidoczniejmójrozmówcategonie
wiedział,przezcopoczułemsięodniegoodrobinęlepszy.
Jakbysamawiedzanatematkonsekwencjizażywania
narkotykówumieszczałanasnainnychorbitach.
Rozmowaznimtrwałamożekilkaminut,alejuż
pochwiliczułem,żenicztegoniebędzie.Nienadawał
się.MożeimiałgłowęnakarkujakmówiłMarcoale