Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
zasłużył.
Paspoalpośpieszyłuścisnąćmurękęzpowinszowaniem.
Tymczasemsłońcejużsięchowałopozaleśnedrzewa.Karig
przebąknąłcośoodejściuizabranosiędowychyleniakubkówporaź
ostatni„nadrogę”,kiedySaldanispostrzegłjakieśchłopię,
przeciskającesięmiędzysnopkamisianawfosie,widaćbyło,żechciał
ujśćniedostrzeżony.
Chłopiecmógłmiećokołolatpiętnastu,miałminęprzerażoną
inieszczęśliwą.Ubranybyłwkostyumpazia,bezbarwny.
Saldaniwskazałpalcemnachłopca.
Tamdolicha!zawołałKarig.Tozwierzyna,zaktórąjużdziśraz
goniliśmyizmordowaliśmyporządniekonie.WielkorządcaVenaski
wysyłazawszewłaśnietakichszpiegów.Musimyteraztegoprzyłapać.
ZgodaodrzekłGaskończyk.Tylkoniewydajemisię,abyten
malecnależałdowielkorządcy.Bototutajztejstronygórjeszcze
innewęgorze,paniewolontaryuszu,itazwierzynajest,
zprzeproszeniem,dlanas.
IlerazyGaskończykwymawiałtengrzeczno-impertynenckiwyraz,
zyskiwałwoczachswoichprzyjaciół,profosów.
Nadnofosyprowadziłydwiedrogi:wązkadróżka,albostrome
schodkispuszczonezmostu.
Naszetowarzystwopodzieliłosięnadwieczęści,jedniszlijedną,
drudzydrugądrogą.Struchlałychłopiec,widzącsiętakzewszystkich
stronotoczony,nawetniepróbowałucieczki.Łzynapełniłymuoczy.
Nagłymruchemwsadziłrękęwzanadrze.
Szlachetnipanowie!zawołał.Niezabijajciemnie!Janicnie
mam!Nicniemam!
Naturalniewziąłnaszychtowarzyszówzanajpospolitszych
bandytów,nacozresztąwyglądali.
NiekłamkrzyknąłKarig.Wszaktyśprzechodziłdzisiajrano
przezgóry?
Ja?Góry?
Dodyabła!przerwałSaldani.OnidzieprostozArgeles.
Nieprawdażmały?
ZArgeles!powtórzyłochłopię.
Wzrokjegomimowoliskierowałsiękuniskiemuokienkupod
mostem.
Niebójsię!rzekłKokardas.Myniechcemyciebiezadusić,
paniczu.Powiedztylkodokogoniesiesztenlistmiłosny?
Listmiłosny?powtórzyłznówpaź.