Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
IV.SZCZODROŚĆ.
Musiałtobyćgarbusbardzosprytny,pomimoszaleństwa,które
wtejchwilipopełniał.Oczymiałżyweinosorli,czołośmiało
zarysowanepodkomiczniewzburzonymiwłosami.Przebiegły
uśmiech,błąkającysiępoustach,zdradzałpiekielnazłośliwość.
Prawdziwygarbus!
Garbjegobyłokazały,umieszczonywsamymśrodkupleców
iwznosiłsięażnakark.Zprzodubrodadotykałapiersi.Nogidziwnie
pokręconeniemiałyjednaktejcharakterystycznejchudości,która
zwykletowarzyszykalectwu.
Tenoryginalnyczłeczynaprzybranybyłwczaimygarnitur
osurowejskromności,żabotimankietyzplisowanegomuślinubyły
olśniewającejbiałości.
Wszystkiespojrzeniaskierowałysięnaniego,aletowcalegonie
żenowało.
–Brawo!MądryEzopie–zawołałChaverny!–Wydajeszmisię
spekulantemzuchwałymizręcznym.
–Zuchwałym–powtórzyłEzop,patrzącnaniegouporczywie
–dosyć...Zręcznym,zobaczymy!
Głosikjegozgrzytał,jakdziecinnagrzechotka.
–BrawoEzopie!Brawo!–powtarzanodokoła!
KokardasiPaspoalniczemujużsięniedziwili,aleGaskończyk
zapytałzcicha:
–Czyśmynigdynieznalitegogarbusa,kochanku?
–Nieprzypominamsobie.
–Dolicha,zdajemisię,żewidziałem,gdzieśteoczy.
Gonzagapatrzyłtakżezszczególnąuwagąnamałegoczłowieka:
–Czywieszprzyjacielu,żetusiępłacigotówką?–zapytał.
–Wiem–odparłEzop,odtejchwilibowiemgarbusniemiałinnego
imienia.Chaverny,byłnuojcemchrzestnym.
WyciągnąłzkieszenipugilaresizłożyłwręcePejrolasześćdziesiąt
biletówpaństwowychpopięćsetfrankówkażdy.Spodziewanosię
niemal,żebiletytezmieniąsięnasucholiścietakukazaniesięgarbusa
byłofantasyczne.
–Pokwitowanie?–rzekł.
–Pejrolpodałmupokwitowanie.Ezopzłożyłjewkilkoroiumieścił
wpugilaresie,późniejuderzającponimdodał:
–Dobryinteres!Dozobaczeniasięzwami,panowie!
UkłoniłsiębardogrzecznieGonzadzeijegotowarzyszom.