Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
alepomimorannejpory,rozweselenijuższampanem.
Navailmiałlatdwadzieściapięć;markizChavernyzoczyłrok
dwudziesty,iwybuchnęliszczerymśmiechem.
Zatrzymalisięobaj,abyspojrzyćnatłum–Panowie,panowie!
–powtarzałPejrol,odsłaniają;głowę–trochęuszanowania,chociażby
dlaksięcia!
Tłumkupców,gotowychjużdobójki,zatrzymałsię,jakby
oczarowany.Wszyscycikandydacinawłaścicielizagródek,skłonili
sięrównocześnie,wszystkiedamywykonałypięknydyg.Gonzaga
odkłoniłsięlekkimruchemręki.
–SpieszsięPejrolu–rzekł,–potrzebnamitasala.
–Och,paradnefigury!–zawołałmałyChaverny,wodzącpotłumie
oczami.
Navailśmiałsiędołez,powtarzając:
–Komicznefigury!
Pejroizbliżyłsiędoswegopana.
–Rozgrzanisądobiałości–szepnął–zapłacąilezechcemy.
–Urządźlicytacyę!–zawołałCliaverny–tonaszabawi!
–Sza!–odrzekłGonzaga.–Nicjesteśmytuprzystole,szalona
głowo!
Alemyślwydałamusiędobrą,więcdorzucił:
–Dobrze,łicytacya!Jakąpostawićcenę?
–Pięćsetfrankówmiesięczniezaczterystopykwadratowe–odrzekł
Nawail,myślącżeprzesadza.
–Tysiąctygodniowo!–zakrzyknąłChaverny.
–Weźmytysiącpięćset–poprawiłGonzaga.–ZaczynajPejrolu.
–Panowie,–przemówiłzaufaniecksięcia,zwracającsiędo,
kupujących–ponieważsątoostatniemiejscainajlepsze...damy
jątemuktonajwięcejzapłaćNumer927,tysiącpięćset,franków!
Wtłumierozległsiępomruk,alenicodezwałsięonijedengłos.
–Dokroćset!Kuzynie,–szepnąłChayerny–dopomogęci.
Iwystępującnaprzódzawołał:
–Dwatysiące!
Przekupniespojrzeliposobiezrozpaczą.
–Dwatysiącepięćset!–krzyknąłNavailuniesionyhonorem.
Poważnikupcyzmartwilisięnaprawdę.
–Trzytysiące!–zawołałzduszonymgłosemjakiśgrubyhandlarz
wełną.
–Przyznane!rzekłzpośpiechemPejrol.
Gonzagarzuciłmugroźnespojrzenie.TenPejrolbyłciasnągłową;