Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nanadciśnienie.Dzisiajbyłozdecydowanielepiej.„Zarównozjego
sercem,jakizjegoukochanącóreczką”pomyślałam,wtulającsię
wniego.
Aleśnamnapędziłastracha,dziecinkowestchnął,odsuwającsię
odemnieodrobinęispoglądającwmojątwarz.
Przepraszam.Alejużnicminiegrozi,tatusiuodpowiedziałam,
próbującwymusićuśmiech.Agdziejestmama?Nieprzyszła
ztobą?zdziwiłamsięinarazzaczęłamwypatrywaćjejfiligranowej
sylwetki.
Musiałacośzałatwić.Wpadniepóźniej.
Poszładokościoła?zapytałam.
Zarazzerknęłamnawiekowyzegarek,okazaleprezentującysię
naojcowskimnadgarstku.Wnaszejrodziniebyłprzekazywany
zpokolenianapokoleniemężczyznom.„Szkoda”pomyślałam.
Bardzogolubiłam,ażebyłamjedynymdzieckiemswoichrodziców,
wdodatkupłciżeńskiej,topewniedostaniegowspadkuktóryś
zdalekichkuzynów.Dochodziładwudziestaszesnaście.
Otejgodzinienamszębędziemusiałajechaćdokatedry.
Aprzecieżobojedobrzewiemy,jakmamanielubitłucsiętramwajem.
Pozatymjużzmierzchadodałamzwyrzutem.
Odkądsięgampamięcią,mamazawszebałasięwychodzićzdomu
pozmroku.Uważała,żenaszadzielnicaniejestbezpieczna,zwłaszcza
nocą.
Chybaniepowinieneśjejpozwalaćjechaćtamsamej.Wiem,
żewczorajprzysporzyłamwamwieluzmartwieńiżemamachce
podziękowaćBoguzamójpowrótdozdrowia,ale…
Długomogłabymtakrozprawiaćnatematprzewidywalnego
zachowaniawłasnejmatki,aletatamnieubiegł.
Myliszsię,córuś.Twojamatkaniepojechaładokościoła.
Nie?
Niekryłamzdziwienia.Byłamniemalżepewna,żemamawłaśnie
zalewasięłzamiprzedołtarzem,wznoszącmodłydziękczynne
zaocaleniejejjedynegodziecka.Boże,jakbardzozatokochałam…
Niepowtórzyłojciec,anajegotwarzymalowałasiępowaga.
PojechaładoBogdańca.
DoBogdańca?Dlaczego?
Zupełnieniepojmowałam,pocomamamiałabyjechaćponocy
doBogdańca?Czyżbywobliczuzagrożenia,wjakimwczorajsię
znalazłam,pojechałanagrobybliskich,bywypłakaćswojeżale?
Zawszetakrobiła,ilekroćzczymśsobienieradziła.Znikaławówczas