Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iobciążyćtymbudżetOli,aleprzecieżnieotochodzi.
Przypominamsobiezaciętątwarzcórki,którąwczoraj
zmusiłamdozapieraniasofy.Próbowałasięwymigać,
twierdząc,żeniepotrafi,żeniemasiłyiżetaplamajest
zatrudnadowyczyszczenia,alebyłamnieugięta.Stałam
nadOląitakdługomierzyłamwzrokiem,wreszcie
ta,znienawiściąwypisanąwoczach,nacałejtwarzy
iwkażdymgeście,złapałazagąbkę.Ciarkilatały
mipoplecach,bonietrzebabyćdoświadczonym
pedagogiem,żebyodczytaćmyślidzieckawtak
ekstremalnejsytuacji.Możejakiśpsychologdziecięcy?
zastanawiamsię,prowadzącnierównąwalkęzsofą.
Samaraczejnieruszęzmiejsca.Zcholernąplamą
zresztąchybateż.Podnoszęsięzkucekioceniam
granat,którypołknąłjużwiększączęśćniebieskiego
obiciakanapy.Niechtoszlag!
Papieroweręcznikiwykonująterazprocesodwrotny
dowyciskanejprzedchwilągąbki.Wduszamjeręką
wsofę,odsysającwodęzmateriału,apotembiegnę
posuszarkę,któraujawnia,żeplamaitakpozostanie
plamąmieszaninąkompotuorazkurzuibruduwtartymi
wcześniejwsiedzenieprzezspódniceczylegginsy.
Trudnomiznieśćtenwidok,więcwyjmujęzgarderoby
jakąśstarąnarzutęiprzyrzucamniąsofę.Bordowe
poduszkirozświetlająniecotłoimożnauznać,żeproblem
zostałnachwilęzakamuflowany.Wsamczas,bonależało
sięjużzbieraćdopracy.Szybkozerkamjeszcze
natermometr,choćwłaściwietylko
proforma.
Temperaturyodkilkudniprzypominająteletnie,anie
wiosenne.Kwiecieńzamieniłsięmiejscamizlipcem
ikazałprzedwcześniesięgnąćdolekkiejgarderoby.
Czyliżeznówsukienkastwierdzam,patrząc
nasłońcezaoknem.Jegopromienieniemalwbijająsię
wszyby,więcstajęwmiejscuiprzezchwilęcelebruję
widoki,którerozpościerająsięzkuchniisalonu.Druga