Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sięwsobieiraz,dwa,trzy…dźwignęłamzziemi,
wydajączsiebieżałosnyjęk.Uff.PrzedniełapyGizelle
dyndałyprzedemnąimusiałamwypchnąćdoprzodu
miednicę,żebyutrzymaćrównowagę.Mimowszystko
niewypuściłamsunizrąk,mogłamutrzymać.
Tatapopatrzyłnanasspodzmrużonychpowiek.
Jakdługojeszczetenszczeniakbędzieunas?
Jużniedługo,tatowykrztusiłamzwysiłkiem.
Oczywiściewmoimsłowniku„niedługo”znaczyło„na
zawsze”,amójgłupinastoletniumysłpodpowiadałmi…
właściwieco?Żetatazakochasięwuratowanym
psiaku,zgodzisięgozatrzymaćinigdyonicnie
zapyta?Żyłam,zaprzeczającfaktom.Iświetnie
mitowychodziło.
KiedyprzywiozłyśmyGizelledodomu,byłam
przekonana,żenasznowypupiljestsymbolemskruchy
mamy.Wierzyłam,żetymrazemmamaweźmie
nasiebieodpowiedzialność,podejmieleczenie
iwytrzeźwieje.Przezkilkapierwszychdniprzypominała
mamę,jakązapamiętałamzdzieciństwazewspólnych
poranków.Karmiłapsy,przypalałatosty,układała
owocewkształtuśmiechniętychbuziek.Potem
wychodziłazemnądoogroduna„kupobranie”,jak
tonazywała,żartującprzykażdejznalezionej
iusuwanejpsiejkupie.
WmiaręjakGizellestraciłauroknowości,aopieka
nadniąspowszedniała,mamaznowuspałacorazdłużej
icorazpóźniejwstawała.Aczasemkładłasiębardzo
wcześnie,kiedysłońcebyłojeszczewysokonaniebie.
Nieczułamsięnajlepiej.Źlespałamzeszłejnocy,