Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Śniadaniewkrótcebyłogotowe,dziecioczekiwałynanie
zniecierpliwościąispożyłyzwielkimapetytem.
NastępnieMoutierudałsiędonaczelnikagminy,paniBlidotiElfy
zajęłysięrobotąadziecibawiłysięwogrodzie.
Ranekszybkominął;Moutierzjadłobiadzobupaniamiidziećmi
anastępniezacząłprzygotowywaćsiędopodróży.Prosiłorachunek,
alepaniBlidotsłyszećotemnawetniechciała.Pożegnalisię
poprzyjacielskuizwielkimżalem.Jakóbpłakałobejmującrękami
szyjęswegodobroczyńcy.Pawełotarłłzybrataiobajobsypywali
pieszczotamikapitana.
—Bywajzdrówmójdobrykapitanie,mówiłJakób,bywajzdrów
mójpoczciwypsie.Tyśtakżeprzyjmowałudziałwnaszymratunku,
bośpierwszynasspostrzegłiuniósłPawłanagrzbiecie.Bądźzdrów
mójprzyjacielu.Nigdyniezapomnęaniotobie,aniopanuMoutier.
Moutierbyłwzruszonyirozczulony;uściskałserdecznieręceobu
sióstr,ucałowałporazostatniJakóba,rzuciłjeszczeokiempopokoju
iszybkooddaliłsięniezwracającnawetwtęstronęgłowy.
Dziecistaływedrzwiach,dopókiprzyjacielnieznikłimzoczów.
Jakóbnadaremniestarałsiępowstrzymaćłzypłynącemunieustannie
potwarzy,akiedyjużznikłśladpodzielnymżołnierzu,wrócił
dodomuirzucającsięwobjęciapaniBlidot,zawołał:
—Teraz,kiedyjużniemap.Moutier,paninasniewypędziztąd?
ZatrzymasznazawszemojegodrogiegoPawłaipozwoliszmiprzynim
równiepozostać?
—Biednedziecko,wyrzekłażyczliwiepaniBlidot.NiechmięBóg
strzeże,żebymwasmiaławypędzić.Pozostanieciezawszeprzymnie,
będęwaskochała,jakmojewłasnedzieciiżebydaćwamtegodowód,
proszębardzo,ażebyścieityitwójbratPawełnietytułowalimiępani
Blidot,alenazywaliwprostmatką.
—Oniezawodnie,wtobiebędziemymielimatkę,zawołałJakób,
takdobrą,jakbyłakiedyśnasza.Pawełku,dodał,powinieneśnazywać
panią,matką.
—Janiechcę,wolępójśćzpanemMoutierikapitanem,odparł
Paweł.
—AwięcnielubiszpaniBlidot?zapytałJakób.
—Lubięją,aledalekolepiejkapitana.
—Dajmupokój,kochanyJakóbie,wtrąciłaElfy,powoli
przyzwyczaisię,iniezadługobędzienaslubiłtakjakkapitana
inazywałmojąsiostręmatkąamnieciotką.Boitybędzieszmitakże
mówiłciotko.