Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Zcałejsiłyzacisnąłpalcenakasku.
–Niechtoszlag!–wrzasnął.–Japieprzę!
3.
–Czyterenbyłwcześniejzabezpieczony?Ktoś
gopilnował?
LizaLangerwjednejdłonitrzymałaniewielki,
zamkniętynotes,awdrugiejdługopis.Niczegonie
zapisywała,leczlepiejsięczuła,majączajęteręce.Była
ubranawprosteczarnespodnieorazplisowanąbiałą
koszulęzsubtelnąkoronką.Wklapębłękitnegożakietu
miaławpiętąażurowąsrebrnąbroszkę.Jejstrójzwracał
uwagęnieprzesadnąelegancją.Krojemikompozycją
odrazuprzywodziłnamyślubioryzlattrzydziestych.
Dopełniającagodelikatnaurodakomisarzniejednokrotnie
sprawiała,żepoczątkoworozmówcytraktowalijązgóry.
Jednakjejostry,konkretnytonszybkouświadamiałimich
błąd.
–Niewidzipani,żewokółrozpięliśmytaśmę?–Szef
ekipy,któryprzedstawiłsięjakoMarekTarski,przeciął
palcemgęstepowietrze.–Wszystkozostałodokładnie
oznaczone.
Langerspojrzałamuprostowoczy.
–Pytałam,czyterenzostałzabezpieczony,anie
oznaczony–wycedziła.–Czybyłtustróż,cieć,
ktokolwiek.Możeokolicęmiałasprawdzaćochrona?Itak,
widzętęgównianą,pozrywanąwszędzietaśmę.
–Pocoochronamiałabypilnowaćparudrzew?Teren
robótzabezpieczamydopieroporozpoczęciuprac.Ato
miałonastąpićdzisiaj.
Langerciężkowestchnęła.
–Dziękuję,żeodpowiedziałpannamojepytanie.