Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
próbującuspokoićoddech.Niechgoszlagdodałam
posekundzie.
Rozejrzałamsiędookoła.Miejscewydawałosię
opustoszałe.Nicdziwnego,byłsobotniwieczór,niktjuż
otejporzeniepracował.Nomożepozastróżem,który
odczasudoczasuprzechadzałsiępoterenie,aleteraz
niebyłogonigdziewidać.Znającżycie,jużrozpoczął
libację.
Mojesandałychrzęściłynażwirze,gdyprzemierzałam
plac,kierującsięwstronęjedynegodrzewarosnącego
podpłotem.Kasztanowiecmiałrozłożystekonaryigęste
listowie.Miałamochotęwdrapaćsięnaniegoitak
schowanaprzeczekaćdojutra.Niemogłamterazwrócić
dodomu.
Podwinęłamsukienkęiusiadłamnatrawiepodpniem.
Naciągnęłammateriałnakolanaistarałamsięuspokoić.
Dopierowtymmomenciepozwoliłamsobienałzy.
Przedewszystkimłzyfrustracji.
Cholernaszujasyknęłam,wyrywającdrobne
zielonekępkirosnącedookoła.
Cocizawiniłatatrawa?Rozległosięnademną.
Drgnęłamzaskoczona.Niespodziewałamsię
kogokolwiektuspotkać.Pospieszniewytarłamłzy.
Podniosłamgłowęiwblaskuzachodzącegosłońca
ujrzałamwysokąpostać,aleniewidziałamjeszcze
twarzy.
Odchrząknęłam.
Nicrzuciłamnieprzyjaźnie.
Niespodziewaniepostaćprzysiadłaobokmnie