Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–odważyłamsiędodać.Samanigdyniezatrudniłabym
alkoholikadotakiegozadania,nieważne,czykrewny,czy
nie.
Chłopakskinąłgłowąwgeściezrozumienia.
Dawidawidywałamjużwcześniej,gdyprzychodziłam
pocośdobiura,czegooczywiścietataniepochwalał.
Uważał,żemojaobecnośćtam,nawetchwilowa,
rozprasza
jegochłopaków
,cowydałomisięidiotyczne.
Skoroprzypadkowadziewczynajestwstanierozproszyć
mechanika,tooznacza,żetenjestchujowym
pracownikiem.Otco!
–Pójdęjuż–dodałam,chociażpowrótdodomu,
wktórymtrwałotokretyńskieprzyjęcie,wcalemisięnie
uśmiechał.
Alesłońcechowałosięjużzabudynkami,zostawiając
ciepłypoblasknaniebie.
Niemiałamdokądpójść,awspomnieniezdradydwóch
bliskichmiosóbwywoływałomdłości.
–Odprowadzićcię?–zapytał.Całyczasmierzyłmnie
swoimiróżnokolorowymioczami.
–Jakchcesz.–Wzruszyłamramionami.
–Chcę–odparłzdecydowanie.–Amożechciałabyś
posiedziećzemnąwwarsztacie?–zaproponował
pochwili.
Zdziwionauniosłambrwi.
–Niewiem,czytodobrypomysł.
–Boiszsięmnie?
–Nieznamcię.
Chwilęszliśmywmilczeniu,alewtedymymoczom