Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
napoziomiejegobrody,długarusznicazaśsterczałaniby
włócznianawysokościkilkustópponadjegogłową.
–Niechlichoweźmietakiestołki–mruczałwyraźnie
niezadowolonyztakiejpozycji–aikrzesłatakże.Jatam
lubięspocząćpośladkiemnakłodziedrzewa;tamsię
przynajmniejczujepodsobącoś,coniegroziladachwila
zawaleniem.
–Spróbujcieprzesiąśćsięotam–zaproponował
gospodarz,wskazującrękąskórzanąwalizęstojącą
wrogu.–Bezpieczniejszetobędzieodstołka.
StaryZeb,przychylającsiędotejrady,wyprostował
zygzakswegopotężnegocielskaiprzeniósł
jenakuferek.
–Czy,jakzwykle,przybyliściepieszo,panieStump?
–Nie;mojastaraszkapastoitamuwiązanadojodły.
Niewracamzpolowania.
–Zdajesię,żenigdyniepolujeciekonno?
–Byłbymchybażółtodziobem.Każdy,ktonakoniu
wyruszanałowy,musibyćpierońskimdurniem.
–AleprzecieżwTeksasiejesttoogólnieprzyjęte!
–Czyogólnie,czynie,wkażdymrazietodobretylko
dlagłupców,itozgatunkupiekielnierozwałkonionych
głupców!Chodzącnapiechotę,więcejzdobywammięsa
wjedendzień,niżbymgozebrałwciągutygodnia
zeszkapąmiędzynogami.Niewątpię,żedlawaskońjest
najcenniejszymnabytkiem,alewaszazwierzynaróżnisię
zupełnieodmojej.Tropiącniedźwiedzia,jelenia,achoćby
nawetindyka,niewielezdziałacie,pchającsiękonno
przezkniejęipłoszącwpromieniumilikażdeobdarzone
parąuszustworzenie.Cosiętyczykoni,nigdybymsię
nieskusiłnajednegonawet,gdybyniesprawaprzewozu
łupu:dlategotylkotrzymammojąstarąkobyłę.
–Zostałanadworze,powiadacie?NiechwięcFelim