Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
za​pro​wa​dzidoszopy.Zo​sta​nie​cieprze​cieżnanoc?
Zmyśląprzyjechałem.Alenietroszczciesię,
proszę,omojąszkapę:niczegojejniebrak.Zanimsam
legnęnatrawie,puszczęnapaszę,otaczającdla
bez​pie​czeń​stwasznu​rem.
Musiciecośprzekąsić!Felimwłaśniezabierałsię
doprzyrządzaniawieczerzy.Niestety,niemogęsłużyć
wamżad​nymprzy​sma​kiem.Mamtylkobi​goszje​le​nia.
Nieznamnicbardziejsmakowitegojakjeleń,
zwyjątkiemchybatylkoniedźwiedzia;alecoprawda
lubięobaterodzajemięsiwapieczonenawęglach.
Amożejabymsiętakprzyczyniłdopieczystego?Jakby
takimćFelimzechciałpofatygowaćsięnamiejsce,gdzie
stoimojaszkapa,znajdzietamzawieszonegoułęku
siodłaniezłegogulgacza.Zastrzeliłemptaka,jadącpod
góręja​rem.
Prawdziwetodlanasszczęście!Bownaszejspiżarni
całkiemkruchozzapasami;prawdęmówiąc,nicwniej
niema.Takibyłemzajętyprzeztrzyostatniedni
ściganiembardzoosobliwegomustanga,żeniemiałem
kiedyupolowaćcośdojedzenia.Felimija,iTaratakże,
bli​scyby​li​śmygło​do​wejśmierci.
Ajakitomustang?zagadnąłmyśliwyzżywym
zainteresowaniem,niezwracającuwaginakońcowe
zda​nie.
Czekoladowaklaczkawbiałejabłkowiteplamy,
wspa​niałestwo​rze​nie!
Odolicha,młodyprzyjacielu!Przecieżjawtej
wła​śniespra​wietuprzy​by​wam.
Czybyćmoże?
Widziałemtegomustanga-kobyłę,jakpowiadacie,
choćjaotymsięprzekonaćniemogłem;niepodszedłem
doniejnigdybliżej,jaknapółmili.Widziałem