Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Cmok​nąłmnieszyb​kownos.
Po​do​baszmisięwewszyst​kimod​parł.
Ale…ciągnęłam,boczułam,żejestjakiściąg
dal​szytegowy​wo​du.
Niemaale.Wzru​szyłra​mio​na​mi.
Nodobra.Jednakgdybyśmógłmnieubrać
poswo​je​mu,tojakbytobyło?Spodnieczyspód​ni​ca?
Sukienkaodparłipogroziłmipalcem.Nie
wciągnieszmniewto.O,nie!Zastaryjestemnatakie
przepychanki.Ubierajsiętak,jakchcesz.Anajbardziej
lubię…objąłmnieczulegdyniemasznicnasobie
alboteko​ron​ko​wełasz​ki,któ​redo​sta​łaśodmamy.
Pocałowałmniewusta.Wzasadziemusnął
jedelikatnie.Upuściłamgazetęipoprawiłampocałunek.
Motyleradośniezatrzepotałyskrzydełkami.Faktycznie
bielizna,którąpodarowałamirodzicielka,byłakusząca
izmysłowa.Mamapodrzuciłamikiedyśdwietorby.
Jednawypełnionabyłaporadnikaminatematzwiązków,
adrugaseksownąbieliznąiszpilkami.Mojamatka
postanowiłazainwestowaćwnaszzwiązekiwyposażyła
mniejaknawojnę.WedługniejArturbyłnajlepszą
zmożliwychpartii.Samotnychirurg,bezgarbuwpostaci
dzieciibyłejżony,toskarb.Potomkasięnigdynie
doczekał,ponieważjegożonachorowała.Zmarłakilkalat
temu,aonodtamtejporyniezwiązałsięznikim
nastałe.Czasamimiałamwrażenie,żemożejednak
całkowicienierozliczyłsięzprzeszłością,choćmuszę
przyznać,żezaledwiekilkarazywspomniałswążonę,
awjegodomuniezauważyłamfotografii.Wyobrażałam
sobie,żemusiałabyćpięknaikobieca.Możechodziła
wspód​ni​cach?Ztru​demod​go​ni​łamtemy​śli.Od​da​łamsię