Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
byładośćsporakoloniaostryg,ponieważtomiejsce
wcześniejbyłodnembarkistalezanurzonympodwodą.
–Notomamyśniadanie–powiedziała.
Sesonahniemiałaochotyjeść.Niemogłaprzeboleć,
żeutraciłakilkorodzieci,którepowierzonojejopiece.Nie
liczącFalli,OdgeraiGhandii,przeżyłajeszczeczwórka,
wtymmałyLobmys,którywzamkupomógłwybudzić
Merielześpiączki.
–Zjedzcoś–powiedziałazielarkapodającjejotwartą
ostrygę–niemogąciętakiejzobaczyć.Majątylkociebie
iniemożeszsiępoddać.Myślisz,żeoneteżnieprzejmują
siętym,żejużwięcejniezobacząswoichprzyjaciół?
–Aletomojawina.
–JeślijestjużczyjaświnatoTherona,którynas
nakłoniłdoucieczki–objęładośćszerokieipulchne
ramionaopiekunki.
–Mamo,dokądpłyniemy?–zapytałsięOdger,
siadającnadeskach.
–Napewnonapółnoc.Mamyszczęście,żeprądy
morskieniesąjeszczezbytsilne,bonajpewniejjuż
dawnozostalibyśmyroztrzaskanioskałylubzepchnięci
wbezkresmorza.
–Aletujestbezkresmorza–kręciłemsiędookoła
inicniewidziałem.Anibrzegu,aniskał.Nic.
–Ajakdalekonapółnocnastenprądwywlecze?
–dołączyłsiędorozmowystojącynieopodalsuchy
skarbnikkróla.–Boztego,cosłyszałem,nikt,kogo
porwałyprądyjużniepowrócił.
–Tozimoweprądysąmocneizdradliwe,ale