Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Jakdługopananiebyło?
Okołoczterechgodzin.
Czykiedywidziałpanżonęporazostatni,
zachowywałasięinaczejniżzwykle?
Nie.
Niepokłóciliściesiępaństwo?odzywasięwreszcie
pierwszyrazmężczyzna,apolicjantkapatrzynaniego
zuznaniem,jakbydającznak,żezadałdobrepytanie.
Niezaprzeczamstanowczo.
Bojęsię,żemówięzamało,nieskładnieiwygląda,
jakbymniebyłzadowolonyzobecnościpolicjiwmoim
domu.Niechcę,żebymyśleli,żeniemamochoty
nawspółpracę.Jestwręczprzeciwnienaprawdęwierzę,
żemogąmipomóc,przecieżpotoichwezwałem.
Znaturyniejestemwylewny.Anetazawszesięśmiała,
żezyskujęprzybliższympoznaniuinapoczątkuludzie
mogąmyśleć,żejestemzarozumiałylubzamknięty
wsobie.Siedzącynaprzeciwkomniefunkcjonariusze
jednaktegoniewiedząioceniąmniezapewnepotym
pierwszymspotkaniu,naktórymniewypadamchyba
zadobrze.
Międzymnąażonąwszystkobyłowporządku.Miała
dziśiśćznaszymsynemdopediatry,małegolekkobolało
uchododajęwnadziei,żetymrazemudzielam
imbardziejwyczerpującejinformacji.
Kobietanotujecośwczarnymnotesie,apochwiliznów
dopytuje:
Dzwoniłpandoznajomychżony?Możewyjechała
dorodziny?
Tak,telefonowałemdojejrodziców.Byłemwdomu
jejsiostry.Niktnicniewie.Anetanikomuniemówiła,
żegdzieśsięwybiera.Całąnocjeździłempookolicyiich
szukałem.Bojęsię,żestałosięcośstrasznegomówię
najednymwydechu.
Policjanciprzyglądająmisięuważnie,jakbyusiłowali