Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
6
Tobyłkolejnyupalnyczerwcowywieczór.Niemalcały
poprzednirokbyłpodtymwzględempodobny.Już
pourodzinachdziewczynek,wczesnąwiosną,zaczęłysię
nieziemskieupały,któretrwałynieprzerwanie
ażdojesieni.Wtymrokukwiecieńbyłcałkiemchłodny,
alejużodmajówkimożnabyłomówićofaligorącego
powietrzanadPolską.
Agatasiedziałanatarasie,popijającmalibuzmlekiem.
Dziewczynybyływpracy,onanapisałajużwszystkie
teksty.Weszłanachwilędoswojegogabinetu,zajrzała
dooszklonejszafkiiwyjęłaczteryalbumyfotograficzne.
Robiłasięsentymentalna.Choćtaknaprawdęzmianynie
przynosiłykolejnelata,tociążaodmieniłająniemal
dwadzieścialattemuizburejsuki,jakmawianooniej
wredakcjiiwśródznajomych,zamieniłasię
wrozczulającąsię,wzruszającąbezpowoduipełnąobaw
kobietę.Awszystkoprzeztedwiemałeistoty,które
teraz,podorównaniujejwzrostem,nadalwywołują
tesamelubnawetsilniejszeuczucia.
Dlaczegoimniepowiedziała?Ikiedynastąpiten
właściwymoment,októrymmyślałaodtakdawna?
Chciałajechronić.Przedświatem,któryczęstopiętnował
wspomaganemetodyrozrodu.Przedzłością,którą