Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
gdzieśnadalekiejwojnie—możepodKutnem,możepodSiedlcami,
możepodLwowem—napolskiejdalekiejwojnie,októrej
wodciętymmieścieniewiemyjużnic.
Mieszkamywszpitalu,każdyoddziałsanitariuszeknaswoim
pawilonie,niewychodzimynaulicę,boniemapocoirobotyjest
zawszezadużo.Śpimykolejnopoparęgodzinnalegowiskach
wkorytarzu,jadamyuszarytek.
Nazajutrzpoprzyjściudoszpitala,chybasiódmegowrześnia,
otworzyłamprzypadkiemdrzwijednejzizbnaparterze,szukając
czegośczykogoś.Nakamiennejpodłodześpitrojedzieci,same
okrągłeblondasy.Zimnodzieciakom,myślę,gdziebytuznaleźćjakiś
koc?Podchodzę:trupy.Wtedyporazpierwszyzrozumiałam
nienawiść.
Nocamistrzelająarmaty,pocieszamysię,żetonasze;istotnie,
wogrodziepomologicznym,tużzaszpitalem,stoibateria.Nadachach
pawilonówposługaczeszpitalnimalująwielkieczerwonekrzyże.
Słusznie,tozupełnieochroniodbombardowania.Nadalekiejwojnie
widoczniewszystkoidziedobrze,boktóregośdniagazeciarzprzynosi
dodateknadzwyczajnyjednegozwielukurierków:„LiniaZygfryda
przełamanawsiedmiumiejscach”.„AnglicywGdyni!”.Wiwat!Ale
rannyżołnierz,zarośniętyiobdarty,przyniesionyprostozpolabitwy
—bodajżespodRaszyna—jęczynanoszach:
—Marmoladęznaszrobili,niemajużwojska…
—Sabotażysta!Dywersant!—oburzasięnaszaPaniDoktor,
doktorZofiaZabawska,kapitanwojskpolskich,słońceszpitala.
Sabotażystę,poopatrunku,zamknęłyśmydoseparatki,żebyniesiał
zgorszenia.Innirannizapewniają,żewszystkodobrze,adlaczego
pożarywidaćzewszystkichstronWarszawy,tegoniewienikt.
Jestdobrze,bonawetktośnamprzyprowadzajeńcanaopatrunek.