Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Napawilonachzaczęłasiędyzenteria.Któregośdniastaruszka
siostraLudwika,odpowiedzialnazagospodarstwoszpitala,mówi:
Niemamjużczerwonegowina,tujestkartkadofirmyRago
naKrakowskimPrzedmieściu.Możebydwiesanitariuszkiposzły
przynieść?Ragodanapewno,chciałabymzetrzydzieścibutelek.
PaniDoktorwyznaczaPawłowskąimnie.Wychodzimy
natychmiast,jakeśmystały:białefartuchy,białeczepki,czerwone
krzyżykinaramieniu.Głupio,alektóżwtedyniebyłgłupi?
UliceWarszawy!Niewidzianeodkilkudni.Szkłopodnogami,
gruzy,barykadyzmebli,ztramwajów.Tłumkopierowyprzed
DworcemGłównym.Wszpitaluniktniewie,żemiastojesttakie
zniszczone.Unasjeszczeraj.
Więcjesttakźle?
PrzezgłośnikikrzyczyStarzyński:
Trzymaćsię!Otworzyćsklepy,nietarasowaćulic,niezamykać
bram.WykopaćrowynaPlacuUnii!PotrzebujęstuludzinaWolę,
stawićsięnatychmiastzłopatami!DwudziestunaSolec,nosićworki
zemłyna.Trzymamysię!Wytrzymamy!
Więcjesttakdobrze?
Nienaszarzecz.MyzPawłowskąwiemyjedno:czerwonewino,
firmaRago,trzydzieścibutelek.
Idziemyrześko,radezprzechadzki.Nagletłumpatrzywniebo,ale
dobramnieuciekanikt.Srebrnebombowcenadlatująodzachodu.
Zdachówsypiesiękunimgrochkarabinowychstrzałówtyr,tyr,tyr,
tyr…PrzeciskamysięMarszałkowskąkuŚwiętokrzyskiej.NaNowym
Świeciejużwiemy:tonalotnamosty.E,mostydaleko,widzimy,
żenaulicynieboisięnikt.Dachypełneżołnierzyicywilnychantków.
Wszystkokrzyczy,śmiejesię,klnieistrzela.DofirmyRagomamyjuż