Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Złozłemzwyciężaj,czyliszpitalporazpierwszy
Jelenamiałaszczęście—popobiciutrafiładoszpitala.
Niedoznałapoważnychurazów,jeślinieliczyćkilkuwybitych
zębów.Najbardziejucierpiałajejpróżność.Złamanynosupodabniał
jąraczejdoboksera,itozjakiegośprowincjonalnegoklubu,który
przegrywawszystkiewalki.Towrażenierekompensowałytrochę
wargi:ichrozdartekugórzekącikinadawałytwarzywyrazmimo
wszystkoradosny;owszem,obitybokser,aleśmiejesięzeswych
porażek.
LekarzAntonAndriejewiczrobiłwszystko,cobyłowjegomocy.
Późniejjegowysiłkizostaływynagrodzonewsposób
nieprawdopodobny.ImbardziejtwarzJelenystawałasięludzka,wolna
odopuchliznyistrupów,tymbardziejzaczynałaprzypominać
doktorowitwarzjegożony.
AntonAndriejewiczzatrzymałJelenęwbaraku,wkońcuzatrudnił
jąjakopomocnicę.Sprzątała,prałaizwijałabandaże,wygotowywała
strzykawki—przynajmniejdopóty,dopókibyłoczymrobićzastrzyki.
Antonpróbowałjąnawetawansować,asystowałaprzyjednejoperacji,
niestety—narzygaładopacjenta.Pozostaławięcnastanowisku
„starszejsalowej”,doglądałapacjentówileków.Pacjentówbyłocoraz
więcej,lekówcorazmniej.
Braklekówtobyłjedenproblem,drugitobraklekarzy.Antonmiał
dopomocynibytrzech—jedenbyłnawetweterynarzem,dwaj
pozostali—koleżkamiłagiernychprominentów.Wszyscytrzejpilijuż
odrana,niebyłoznichpożytku,dobrzejeśliwpijanymwidzienie
pobiliktóregośzchorych.Najczęściejspalidowieczora.Anton
Andriejewiczmyślałnajpierw,żechodziłoozwykłedekowaniesiępod
dachem.
Nie!