Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–człowieka,któryzamordowałpiętnaściekobiet,
akolejnychsześćpróbowałzabić.
Rozprawymiałysięodbywaćzudziałem
publiczności.Nasalęmogłowejśćpięćsetosób,ale
chętnychbyłokilkarazywięcej.Joachimowisię
poszczęściło,zdobyłmałybiałykartonik.Prostozsądu
pobiegłnakatowickiRynekiwskoczyłdotramwaju.
Wsądziewojewódzkimniebyłosali,któramogła
pomieścićtyluchętnychidlategoprocesmiałsiętoczyć
wbudynkudomukulturyprzyZakładachCynkowych
„Silesia”wKatowicach.
Joachimstałspokojnie,czekającnasprawdzenie
dokumentów.Spuściłgłowę,unikającwzroku
milicjantów,bacznieobserwującychtłum.Niezwrócili
natouwagi,bosporoosóbpostępowałopodobnie
–porannesłońcebyłojużnatylewysoko,żeoślepiało
stojącychwkolejce.AleJoachimowinieprzeszkadzało
słońce,zawszechodziłzespuszczonągłową,unikając
wzrokuinnychludzi.Takipoprostubył.
Gdynadeszłajegokolej,podałprzepustkęidowód
osobisty.
–Nazwiskoiimię!–zdecydowanymgłosemzażądał
plutonowy.
–Tamjestnapisane–bąknąłJoachim,wciąż
zewzrokiemwbitymwpodłogę.
–Jawasniepytam,cotupisze,tylkojaksię
nazywacie,obywatelu!–burknąłwyraźnierozdrażniony
milicjant.
–Knychała,JoachimKnychała.
–Gdziepracujecie?
–Nagrubie,znaczywkopalniRadzionków.Jestem
cieślą–odpowiedział,podnoszącwreszciegłowę.
–Wporządku,możecieiść.Poschodachnadrugie
piętro.–Milicjantwskazałgestemwejścieizająłsię
następnymwkolejce.
Dobudynkuprowadziłyoszklonedrzwi.Joachim
wmieszałsięwgrupęludziizacząłwchodzić
poszerokichschodachzwypolerowanegolastrika.
Nadrugimpiętrzeujrzałdwóchmundurowychikilku