Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wyglądała,jakbyzarazmiałazacząćwrzeszczećikląć.Jej
wargibyłymocnozaciśnięte,aoczyzmrużone.
Ewaodetchnęłagłębokoi…wyjątkowonieelegancko
zarechotała.Niemogłasiępowstrzymać.Czuła,jak
wiosennebłockowsiąkawjejmarkowypłaszczibrudzi
nabrązowospodniewstrategicznymmiejscu.Zoczu
pociekłyjejłzy,zaczęłająbolećprzepona.
Starsimężczyźnicałyczastrwaliwbezruchu.Nawet
nieprzeżuwali.Ewębardzotorozbawiło.Wychodziło
nato,żełatkanowoprzybyłejwariatkiwłaśniezostałajej
przypięta.Pokręciłagłową.
–Alesięwywaliłam,co,panowie?–zagadnęła
obserwatorówzszerokimuśmiechem.–Idealnystart.
Poprostuidealny.
Bezpośredniezwróceniesiędonichprzełamało
zaklęcie.Ostrożniepoodstawialiniskoprocentowenapoje
orazkanapkiirzucilisięjejnapomoc.Nieminęłachwila,
adźwignęłyjąszorstkie,spracowanedłonie.Mężczyźni
mielinasobiegumiakilubroboczetrapery,którymbłoto
wżadensposóbniemogłozaszkodzić.Ewazanotowała
wpamięciinformację,żepowinnazaopatrzyćsięwtakie
obuwie.Napewnoprzydajejsięmokrąwiosnąijesienią.
Odchrząknęłapoatakuśmiechuispojrzała
napłaszczyk,którywyglądał,jakbybyłjużnie
doodratowania–wełnawchłonęłabłotoniczymgąbka.
Przyjrzałasięswoimdłoniom.Naszczęście
wypielęgnowanepaznokciebyłyczyste.
–Dobrzesiępaniczuje?–zapytałjedenzmężczyzn.
–Tak,tak.Ucierpiałajedyniemojaduma–odparła