Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
-Ktowie,czytoniebędzienajlepsze-zauważyłpanRaczek.
-Adojakiegożbyśchciałkupca?-DotegonaPodwalu,
comawedrzwiachpałasz,awokniekozaka.
-Wiem-wtrąciłaciotka.-OnchcedoMincla.
-Możnaspróbować-rzekłpanDomański.-Wszyscyprzecież
znamyMincla.
PanRaczeknaznakzgodyplunąłwkomin.
-Bożemiłosierny-jęknęłaciotka-tendrabjużchybanamnie
plućzacznie,kiedybrataniestało...Oj!nieszczęśliwajasierota!...
-Wielkarzecz!-odezwałsiępanRaczek.-Wyjdźjejmośćzamąż,
toniebędzieszsierotą.
-Agdzieżjaznajdętakiegogłupiego,cobymniewziął?
-Phi!możeijabymsięożeniłzjejmością,boniemamniekto
smarować-mruknąłpanRaczek,ciężkoschylającsiędoziemi,ażeby
wypukaćpopiółzfajki.Ciotkarozpłakałasię,awtedyodezwałsiępan
Domański:
-Pocorobićdużeceregiele.Jejmośćniemaszopieki,onnie
magospodyni;pobierzciesięiprzygarnijcieIgnasia,abędziecienawet
mielidziecko.Ijeszczetaniedziecko,boMinceldamuwiktikwaterę,
awytylkoodzież.
-Hę?...-spytałpanRaczek,patrzącnaciotkę.
-No,oddajciepierwejchłopcadoterminu,apotem...możesię
odważę-odparłaciotka.-Zawszemiałamprzeczucie,żemarnie
skończę...
-ToijazdadoMincla!-rzekłpanRaczek,podnoszącsię
zkrzesełka.-Tylkojejmośćniezróbmizawodu!-dodał,grożąc
ciotcepięścią.
WyszlizpanemDomańskimimożewpółtorejgodzinywrócili
obajmocnozarumienieni.
PanRaczekledwieoddychał,apanDomańskiztrudnościątrzymał
sięnanogach,podobnoztego,żenaszeschodybyłybardzo
niewygodne.
-Cóż?...-spytałaciotka.
-NowegoNapoleonawsadzilidoprochowni!-odpowiedziałpan
Domański.
-Niedoprochowni,tylkodofortecy.A-u...A-u...-dodałpan