Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
-Czytenczłowiek-szepnęła-októrymmówisz,papo,niejest
jakimaferzystą,awanturnikiem?...
-Nieznaszgowięc?-spytałpanTomasz.Onjednakjestjednym
znaszychdostawców.
-Sklepznam,bardzoładny-mówiłapannaIzabelazamyślającsię.
-Jesttamstarysubiekt,którywyglądatrochęnadziwaka,ale
nadzwyczajnieuprzejmy...Ach,zdajemisię,żekilkadnitemu
poznałamiwłaściciela...Wyglądanagbura...
-Wokulskigbur?...-zdziwiłsiępanTomasz.-Jestonwprawdzie
trochęsztywny,alebardzogrzeczny.
PannaIzabelawstrząsnęłagłową.
-Niemiłyczłowiek-odpowiedziałazożywieniem.-Teraz
przypominamgosobie...Będącwewtorekwsklepiezapytałam
goocenęwachlarza...Trzebabyłowidzieć,jakspojrzałnamnie!...
Nieodpowiedziałnic,tylkowyciągnąłswojąogromnączerwonąrękę
dosubiekta(nawetdośćeleganckiegochłopca)imruknąłgłosem,
wktórymczućbyłogniew:panieMorawskiczyMraczewski(bonie
pamiętam),panizapytujeocenęwachlarza.A...nieciekawegoznalazł
papowspólnika!...-śmiałasiępannaIzabela.
-Szalonejenergiiczłowiek,żelaznyczłowiek-odparłpanTomasz.
-Onitacy.Poznaszich,bomyślęurządzićwdomuparęzebrań.
Wszyscyoryginalni,aletenoryginalniejszyodinnych.
-Papatychpanówchceprzyjmować?...
-Muszęnaradzaćsięzniektórymi.Acodonaszych-dodałpatrząc
woczycórce-zapewniamcię,żegdyusłyszą,ktoumniebywa,ani
jednegoniezabrakniewsalonie.
WtejchwiliweszłapannaFlorentyna,zapraszającnaobiad.Pan
Tomaszpodałrękęcórceiprzeszliwetrojedojadalnegopokoju,gdzie
jużznajdowałasięwazatudzieżMikołajodzianywefrakiwielkibiały
krawat.
-ŚmiejęsięzBelci-rzekłpanTomaszdokuzynki,któranalewała
rosółzwazy.
-Wyobraźsobie,Floro,żeWokulskizrobiłnaniejwrażeniegbura.
Czytygoznasz?
-KtóżbydziśnieznałWokulskiego-odpowiedziałapanna
Florentyna,podającMikołajowitalerzdlapana.-No,eleganckionnie
jest,ale-robiwrażenie...