Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
-Żegnampanai...dziękujęzawyjaśnienia-rzekłapannaIzabela,
widząc,żejejtowarzyszkajużkończyrachunki.
Wokulskiukłoniłsięiznowuusiadłdoswejksięgi.
Gdylokajzabrałpaczkiipaniezajęłymiejscawpowozie,panna
Florentynaodezwałasiętonemwyrzutu:
-Mówiłaśztymczłowiekiem,Belu?...
-Takinieżałujętego.Onwszystkoskłamał,ale...
-Coznaczyto:ale?...-zniepokojemzapytałapannaFlorentyna.
-Niepytajmnie.Nicdomnieniemów,jeżeliniechcesz,ażebym
rozpłakałasięnaulicy...
Apochwilidodałapofrancusku:
-Zresztą,możezrobiłamźle,przyjeżdżająctutaj,ale...wszystko
mijedno!...
-Myślę,Belciu-rzekła,zpowagąsznurującusta,jejtowarzyszka
-żenależałobypomówićotymzojcemalbozciotką.
-Chceszpowiedzieć-przerwałapannaIzabela-żemuszę
pomówićzmarszałkiemalbozbaronem?Natozawszebędzieczas;
dziśniemamjeszczeodwagi.
Przerwałasięrozmowa.Paniemilczącwróciłydodomu;panna
Izabelacałydzieńbyłarozdrażniona.
PowyjściupannyIzabelizesklepuWokulskiwziąłsięznowu
dorachunkówibezbłęduzsumowałdwiedużekolumnycyfr.
Wpołowietrzeciejzatrzymałsięidziwiłsiętemuspokojowi,jaki
zapanowałwjegoduszy.Pocałorocznejgorączceitęsknocie
przerywanejwybuchamiszałuskądnaraztaobojętność?Gdybymożna
byłojakiegośczłowiekanagleprzerzucićzbalowejsalidolasualbo
zdusznegowięzienianachłodneobszernepole,niedoznałbyinnych
wrażeńanigłębszegozdumienia.
"Widocznieprzezrokulegałemczęściowemuobłąkaniu"-myślał
Wokulski.-Niebyłoniebezpieczeństwa,niebyłoofiary,którejnie
poniósłbymdlatejosoby,iledwiemzobaczył,jużnicmnienie
obchodzi.
Ajakonarozmawiałazemną.Iletambyłopogardydlamarnego
kupca..."Zapłaćtemupanu!..."Paradnetewielkiedamy;próżniak,
szuler,nawetzłodziej,bylemiałnazwisko,stanowidlanichdobre
towarzystwo,choćbyfizjognomiązamiastojcaprzypominałlokaja